SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

Adam Markowski

Czy Komeda wziął się z „komędy” w Alejach?

23 kwietnia 2024
Udostępnij

23 kwietnia wypada 55. rocznica śmierci Krzysztofa Komedy, a 27 kwietnia – 93. rocznica jego urodzin. Znaczącym przystankiem w życiu znanego kompozytora i jazzmana była… Częstochowa.

middle-A_DSCF9556.jpg

Nie znajdziemy jednak tej informacji w notach biograficznych muzyka, nawet na jego oficjalnej stronie internetowej komeda.pl. Tam czytamy o Poznaniu, gdzie urodził się w 1931 r., o Warszawie, gdzie zmarł w 1969 r., o Krakowie i Los Angeles. Ten kompozytor i pianista jazzowy, twórca znanych na całym świecie standardów i muzyki filmowej, pionier jazzu nowoczesnego w Polsce a z wykształcenia laryngolog nie jest wcale kojarzony z Częstochową.

O częstochowskim wątku w jego życiu pisały za to lokalne gazety, bazując na wspomnieniach Zofii, żony Krzysztofa Komedy Trzcińskiego, jego kuzynek Krystyny Zasady i Zuzanny Zajfert, koleżanek z podwórka Anny Kłyszewskiej i Haliny Leszczyńskiej, a także na ustaleniach dr. Juliusza Sętowskiego z Ośrodka Dokumentacji Dziejów Częstochowy oraz Janusza Kołodziejskiego, byłego dyrektora LO im. Traugutta.

Stąd właśnie wiadomo, że Krzysztof Trzciński spędził w naszym mieście całą wojnę i okupację. Rodzina wysiedlona przez Niemców z Poznania w 1939 r. przyjechała do krewnych w Częstochowie. Matka, Zenobia Trzcińska, już wcześniej zwoziła tu rodzinny dobytek, ojciec Mieczysław, bankowiec, ewakuował się wraz z kadrą Banku Polskiego w Poznaniu. Rodzice, ich ośmioletni syn Krzysztof i córka Irena zamieszkali w II Alei pod numerem 31 (to ta kamienica obok pączkarni).

Krzyś na miejsce przyjechał z gorączką. Zamiast poznawać rodzinę i miasto, wylądowa łw szpitalu przy ul. św. Barbary. Podejrzewano polio, choć brano też pod uwagę chorobę reumatyczną.

Koleżanki z podwórka Anna Kłyszewska i Halina Leszczyńska tak go wspominały. - Spokojny chłopiec, cichy, chudy, piegowaty, rudawy. Wyraźnie kulał.

Kiedy po kuracji wrócił do domu, trzeba było pomyśleć o nauce. Z ciotecznym bratem Jurkiem Rzeczkowskim uczęszczał do zakładu Braci Szkolnych. Potem na komplety do Gimnazjum im. Słowackiego, wreszcie do „Traugutta" (zachowało się jego zdjęcie z uczniami klasy IIa, zrobione w roku szkolnym 1944/1945). Poza tym sąsiad, prof. Pietrusiński, dawał Krzysiowi lekcje francuskiego, a Wanda Kopecka – gry na pianinie.

middle-A_DSCF9562.jpg

To ostatnie nie jest pewne, ale bardzo prawdopodobne. Wiadomo, że Trzcińscy uważali syna za wybitnie utalentowanego muzycznie, więc uczył się grać jeszcze w Poznaniu, od czwartego roku życia. W Częstochowie kontynuował naukę. Wanda Kopecka (po mężu) była najstarszą córką Maurycego Neufelda, zasłużonego obywatela miasta - radnego, przewodniczącego Rady Koła Żydowskiego, aktywisty ruchu niepodległościowego w czasach zaborów, a także właściciela kamienicy nr 35 w Alejach, gdzie miało siedzibę Towarzystwo Lekarskie Częstochowskie. Ukończyła konserwatorium w Petersburgu, w latach 20. i 30. koncertowała w kraju i za granicą, a także uczyła w Wyższej Szkole Muzycznej im. Chopina w Warszawie. W Częstochowie mieszkała i udzielała lekcji przy ul. Kilińskiego 35. Jeżeli Krzyś rzeczywiście był jej uczniem, to niecałe dwa lata: Wandę Kopecką zamknięto w częstochowskim getcie, a wywieziono stamtąd jesienią 1942 r. - do Treblinki, gdzie zginęła.

Co prawda żona Komedy opowiadała kiedyś w „Gazecie Wyborczej”, że Krzyś miał przepustkę i chodził na lekcje nawet do getta. Zaprzeczała temu cioteczna siostra kompozytora Zuzanna Zajfert: - Matka nigdy by się nie zgodziła, żeby jej synek tak się narażał.

Bo nad Krzysiem trochę się trzęśli. Trzcińscy co roku wozili dzieci na letnisko do podczęstochowskiego Olsztyna, by zażywały tam świeżego powietrza i piły dla zdrowia kozie mleko. Aż na dwa miesiące wynajmowali od rodziny Sitaków dom przy uliczce łączącej rynek ze wzgórzem zamkowym. Wszystko, co potrzebne do urządzenia tymczasowego gospodarstwa, łącznie z pościelą, zabierali ze sobą. Pod kamienicę w Alejach musiały po nich i ich bagaże przyjeżdżać furmanki. I zaczynały się tygodnie pikników, wycieczek, zabawy...

Kamienica pod 31 w Alejach też dobrze służyła temu ostatniemu, miała bowiem rozległe podwórze, a do tego strych i piwnice pełne zakamarków. Oraz dwa wejścia, a w korytarzu za nimi spiżarnię. Na jej drzwiach podczas zabawy w wojsko Krzysztof nasmarował kredą napis „komęda" zamiast „komenda”. Oj, obśmiali go chłopcy z podwórka, nadokuczali mu, że z błędami pisze. Aż poirytowany miał krzyknąć: Zobaczycie, kiedyś będę komędą.

Czy to stąd po latach wziął się jego pseudonim? Kto wie?

W 1945 r. rodzina wyjechała do Ostrowa Wielkopolskiego. Z Częstochową Krzysztof miał do czynienia jeszcze raz, na początku lat 60., Napisał wtedy muzykę do przygotowanego przez Teatr im. Adama Mickiewicza spektaklu „Niebezpieczny wiek" Bohuslava Brezovsky’ego. I jest to jeden z nielicznych wyjątków w jego twórczości. Bo Komeda, autor muzyki do aż 65 filmów, tylko czterokrotnie pracował dla teatrów.

TYDZIEŃ KRZYSZTOFA KOMEDY W CZĘSTOCHOWIE

Fot. Adam Markowski

Cykle CGK - Autorzy