SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

Moja pierwsza Barbie

26 lipca 2023
Udostępnij

„Barbie” podbija kina na całym świecie, jedni wróżą filmowi Grety Gerwig Oscary, inni nie widzą w tym niczego poza różowym plastikiem, który przyciąga tłumy. Ja plasuję się w dogodnym środku lalkowej burzy.

middle-Barbie-1.jpg

21 lipca był znaczącą datą dla biznesu filmowego. Tego dnia swoją polską premierę (ta światowa przypadła na 19 lipca) mieli „Oppenheimer” i „Barbie”. Za pierwszym tytułem stoi Christopher Nolan, za drugim – Greta Gerwig (ta od „Małych kobietek” i „Lady Bird”). I choć to ten pierwszy reżyser ma na koncie pięć oscarowych nominacji (w tym za „Memento” i „Incepcję”), a reżyserka „zaledwie” trzy, to w starciu najbardziej oczekiwanych premier roku właśnie jej „Barbie” wizjonera kina bije na głowę. Rekordów zazdrościć jej może wielu: weekendowe otwarcie przyniosło 337 mln dolarów globalnych wpływów z kas kin. I jest to ewenement, zarówno wśród obrazów z kobietami w rolach głównych oraz wyreżyserowanych przez kobiety.

„Barbie” trafiła nie tylko na ekrany multipleksów, ale również kin studyjnych. Dzięki temu w Częstochowie możemy ją oglądać zarówno w Cinema City, jak i OKF-ie. Ja wybrałam się oczywiście pod ten drugi adres, choć przyznam, że nie przypuszczałam, że kiedyś zobaczę tam film, którego bohaterką jest najpopularniejsza lalka świata. Co więcej, gdy usłyszałam o przymiarkach do realizacji „Barbie” i obsadzeniu w głównych rolach Margot Robbie i Ryana Gosslinga, pomyślałam, że szkoda utalentowanych aktorów do jakiegoś gniota. Z drugiej strony skoro nominowani do Oscarów i Złotych Globów zdecydowali się wcielić w Barbie i Kena, to musi być w tym jakieś drugie dno.

middle-Barbie-3.jpg

I rzeczywiście tkwi ono skryte pod cukierkową krainą zwaną Barbie Landem. Każdy dzień jest tu wspaniały, domki są przeraźliwie różowe, a życie toczy się między plażą a domówką (z obowiązkowym układem tanecznym i piosenką w programie). Barbie nie jest unikatowa, jest jedną z wielu lalek o tym imieniu, wręcz określaną jako standardowa. W przeciwieństwie do innych nie jest prezydentką, astronautką, lekarką, nie otrzymała Nobla…

Z kolei Gossling jest jednym z wielu Kenów - ani nie ratownikiem, ani nawet surferem. Przypadła mu rola plażowicza, który stoi na piasku i pręży tors, łowiąc spojrzenia ukochanej, bez której nie istnieje (nie ma przecież kogoś takiego jak Ken, zawsze jest Barbie i Ken).

Barbie myje się bez wody, pije sok nie pijąc, nie korzysta ze schodów, tylko lekko sfruwa z dachu na ziemię (najlepiej wprost do swojego różowiutkiego kabrioletu). Gdy otworzy szafę, kreacja sama się wkłada, a puste po niej miejsce zajmuje kolejny kostiumik. I nadal mogłoby być wspaniale, gdyby nie myśl o śmierci, która zaczyna trapić blond główkę. I tak z chmur schodzi na ziemię i to dosyć boleśnie, bo nagle zamiast wyprofilowanej stópki ma… płaskostopie, a z dachu nie sfruwa, ale z hukiem spada. Co więcej, jej uda dopada cellulit, a uroda z plastikowej staje się – o zgrozo! – normalna. Kto by uwierzył, Barbie, która wprowadza w kompleksy kolejne pokolenia nastolatek, sama ich doświadcza, czując się nieatrakcyjną czy wręcz brzydką.

middle-Barbie-5.jpg

Po ratunek musi iść do tzw. Dziwnej Barbie (w tej świetnej roli komiczka Kate McKinnon), uosabiającej wszelkie katorgi, które dzieci od dekad fundują swoim lalkom, jak strzyżenie szkolnymi nożyczkami czy makijaż poprawiony flamastrem… Takie lalki nie stoją, nie siedzą, a cały czas robią szpagat. Ja na szczęście ograniczyłam się do „upiększania” strojów Barbie, a nie jej samej, choć zdewastowania sukienki księżniczki do dziś nie mogę sobie wybaczyć. Niemniej, jeśli wyparłam z pamięci jakieś inne niegodziwości, wszystkie moje zabawki przepraszam.

Diagnoza jest jedna: doszło do rozdwojenia światów i trzeba wyruszyć w daleką drogę do świata ludzi (przemieszczając się statkiem, rakietą czy śnieżnym skuterem – oczywiście w obowiązkowych, różowych barwach). Tam Barbie liczy, że będzie przyjmowana jak bohaterka, która wspólnie z lalkowymi siostrami sprawiła, że kobiety latają w kosmos, rządzą krajem i zajmują najwyższe stanowiska. Zamiast tego słyszy, że jej idealna figura zniszczyła wiele dziewczęcych psychik. Dodatkowo, w realnym świecie - w przeciwieństwie do Barbie Landu - kierownicze stanowiska skupione są raczej w męskich rękach (dotyczy to również ojczyzny lalki – firmy Mattel).

middle-Barie6.jpg

I tu mówi się o przełomowości, łamaniu schematów, feministycznej idei, rewolucji… Byłabym jednak ostrożna z wielkimi słowami. „Barbie” zwraca uwagę na to, o czym wiadomo od dawna, nie łamie tabu, ale nie dziwię się, że dla wielu stanie się filmem ważnym. Po seansie usłyszałam, że ukazane sytuacje, idealnie oddają czyjąś sytuację zawodową. I wszystko jest prawdziwe poza różem. Nie zaskakuje więc, że „Barbie” wzrusza.

Choć akurat do mnie bardziej trafiła rodzinna historia Glorii i Sashy (w pierwszej z ról America Ferrera, czyli pamiętna „Brzydula Betty”) czy pojawienie się Ruth Handler, matki Barbie (to zdrobnienie od córki twórczyni lalki – Barbary, zaś jej syn, co akurat w filmie nie pada, miał na imię… nie zgadniecie… Kenneth).

middle-Barbie-2.jpg

Podobnie zaciekawiły mnie historie towarów odrzuconych i wycofanych z produkcji. Naprawę Mattel wyprodukowało Allana, Barbie Video Girl (z ekranem na plecach), Earring Magic Kena (z naszyjnikiem i kolczykiem w uchu), Teen Talk Barbie (która miała wgrane kilka kwestii i mówiła np. „zajęcia z matematyki są trudne”), Midge (ciężarną lalkę ze zdejmowanym brzuchem) czy Growing Up Skipper (młodszą siostrę Barbie, której przy poruszaniu ręką, rósł biust). Podobnie z przyjemnością obejrzałam pierwszą scenę, w której blond piękność pojawia się na ziemi, by zrewolucjonizować rynek zabawek dla dzieci. Lalki – noworodki, którymi można się bawić jedynie w "matkowanie", idą w kąt, bo z Barbie można wszystko. Na ekranie widzimy zaś Margot Robbie upodobnioną do oryginału z 1959 r. - uczesaną w kucyk, z pokręconą grzywką i strojem kąpielowym w czarno-białe paski.

middle-Barbie-plakat.jpg

Moja pierwsza Barbie także miała kostium, choć akurat fluorescencyjny różowo-zielony. Dostałam ją jako trzylatka. Mama kupiła ją w Pewexie i z jej otrzymaniem wiąże się dosyć niechlubna historia, którą przemilczę (moja mama z pewnością chętnie opowiedziałaby jednak pociągową traumę z nieznośną córką w roli głównej). Przez lata zebrałam całą kolekcję w tym: syrenkę, wrotkarkę, ze zginanymi rękami i kolanami, księżniczkę, ulubioną Dżasminę z „Alladyna” (posiadaczkę najpiękniejszych strojów), małą Shelly, Skipper, Kena w wersji blond i ciemnej (przyznam, że wolałam zawsze Action Mana brata), domek, firmowe mebelki, oryginalne ubranka (choć cenniejsze były te uszyte przez mamę i babcię). Moje lalki odgrywały sceny z oper mydlanych „Dynastia” (ciemnowłosa i wyniosła grała Alexis) i „Pokolenia”, były bohaterkami bajek Disneya, podbijały świat.

I ten film przywrócił mi te wszystkie wspomnienia. I dlatego zafunduję sobie powtórkę. Nie po to, by posłuchać oczywistości, ale by powrócić do przeszłości. Myślę, że będzie to frajdą dla wielu. OKF daje nam na to szansę jeszcze do 30 lipca. Na ekranach częstochowskich kin Cinema City „Barbie” pozostanie z pewnością nieco dłużej.

Fot. OKF

Cykle CGK - Autorzy