Monstfury
Jest w moim mieście kładka.
Łączy ulicę 1 Maja z Ogrodową. Prowadzi nad torami kolejowymi, blisko dworca
głównego. Gdy mieszkałem w centrum lubiłem obserwować z niej pociągi. Czasem
siadałem, gdy przejeżdżały, by poczuć na ciele wibracje. Nieraz przystawiałem
ucho, żeby posłuchać szeptów zaklętych w betonie. Kilkanaście lat temu
balustradę kładki zdobiło graffiti częstochowskiego Monstfura. Spodobało mi się
aż tak, że wpadłem na pomysł, by użyć jej w roli tła własnej sesji
ślubnej. Fotografie wyszły genialnie. Do dzisiaj z zachwytem oglądamy je z żoną
i dziećmi.
Postanowiłem wykorzystać kładkę w częstonsach. Dawno przez nią nie przechodziłem, pomyślałem, że pojadę, zobaczę jak dzisiaj wygląda i napiszę krótkie opowiadanie. O przenoszeniu się w czasie do kolorowego miasta przyszłości. A może o wojnie. Niedaleko od tego miejsca znajdowała się przecież granica getta częstochowskiego.
Wspiąłem się na górę stromymi schodami. Obrazy Monstfura niestety zniszczone, wytarte, zamazane bazgrołami. Błękitna farba na przęsłach złuszczona dużo bardziej, niż kiedyś. Pstryknąłem kilka fotek prawie całkowicie rozładowanym telefonem i ruszyłem do auta. Nagle na kładkę z dwóch stron zaczęli wbiegać ludzie. Wojskowi, kolejarze, policjanci, jacyś robotnicy. Zatrzymali się przy graffiti, przyglądając mu się uważnie. Jeden z gliniarzy od razu podszedł do mnie:
– Proszę stąd odejść. Zamykamy teren. Nie wolno tu przebywać.
– Ale o co chodzi? Niech mnie pan nie popycha…
– Proszę nie utrudniać. Świat się wali, a ten podskakuje. Mam pana zamknąć?!
Zbiegłem do auta przerażony, bo przecież świat się wali. Postanowiłem zadzwonić do żony i spytać, bo może coś przegapiłem. W telefonie tylko pięć procent baterii, trudno, jakoś zdążę. Próbowałem jej wytłumaczyć, ale mi przerwała…
– Nic nie wiesz?! Włącz telewizor! Chociaż radio w samochodzie. Cały świat mówi o Częstochowie. Muszę kończyć, zaczyna się zebranie sztabu kryzysowego. Powinniśmy szybko zdecydować czy zostajemy w mieście. Jedź do dzieci! Pogadamy w domu.
Nie zdążyłem dowiedzieć się, o co właściwie chodzi. Telefon padł. Ładowarka została przy szafce pod łóżkiem. W starym Fordzie działa jedynie odtwarzacz cd. Przebijam się przez miasto. Korek. Wszędzie radiowozy. Nad głową wiszą dwa helikoptery. W przeciwnym kierunku ciągną ogromne wozy telewizyjne. Co się stało?! Wojna?! Kolejna pandemia?!
Z trudem dotarłem pod blok. Kątem oka zobaczyłem Opla sąsiada z drugiej klatki z kołdrą przypiętą do dachu, jak rusza z piskiem opon wskazując coś palcem. Zatrzymuję się, ponieważ nie mogę uwierzyć w to, co widzę. Tuż nad Lidlem unoszą się statki kosmiczne w kształcie samochodów: Syrena, Warszawa i Fiat. Przecież to graffiti Monstfura, tyle że na niebie. Te same rdzawe kolory. Kto je przeniósł? Jakim cudem? Zamieram, ale wyłącznie na chwilę. Wbiegam po schodach. Zastaję dzieciaki przed telewizorem.
– Tato! Ogłosili, że przybywają w pokojowych zamiarach. Chcą wylądować na torach przy kładce. Na razie nie wiadomo czy to ufo, czy przybysze z przyszłości.
Galeria zdjęć
Cykle CGK - Autorzy
-
Sylwia Bielecka
Projekt zastępczy
-
Adam Florczyk
Kultura Mówiona
-
Sylwia Góra
Kulturalny ferment
-
Adam Markowski
CGK Live Sessions