SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

Życie na własność

29 września 2023
Rysunkowy portret Sylwii Góry
Udostępnij

Ludmiły Marjańskiej nie trzeba nikomu w Częstochowie przedstawiać. Poetka, prozaiczka, tłumaczka. Dla mnie przede wszystkim ta ostatnia. Jej tłumaczenia są w mojej opinii najważniejszymi dziełami, które wyszły spod jej pióra.

middle-ludmila_marjanska_d.jpg

W październiku będziemy obchodzić osiemnastą rocznicę śmierci Marjańskiej. Dlatego tym razem chciałabym poświęcić nieco miejsca jej osobie. Punktem wyjścia będą jednak jej tłumaczenia, a nie jak to zwykle bywa – poezja i proza.

Ludmiła Mężnicka urodziła się w Częstochowie w 1923 roku. Z bohaterką tej „Herstorii” łączy mnie szkoła. Jestem, jak ona, absolwentką I Liceum Ogólnokształcącego im. Juliusza Słowackiego, choć za czasów poetki było to żeńskie Gimnazjum im. Juliusza Słowackiego. Maturę Ludmiła zdawała już na tajnych kompletach w 1942 roku. Ze szkoły trafiła wprost na wojnę – działała jako łączniczka oraz w drużynie sanitarnej AK. W 1945 roku wyszła za mąż za Janusza Marjańskiego i wyjechała do Warszawy, gdzie mieszkała przez resztę życia. To tam ukończyła filologię angielską, choć pracę magisterską dotyczącą współczesnej poezji amerykańskiej, broniła właściwie na Uniwersytecie Waszyngtońskim, gdzie przebywała na stypendium naukowym. Zadebiutowała jako poetka w 1953 roku na łamach miesięcznika „Twórczość”, a jako tłumaczka dała się poznać tomem „Wierszy szkockich” Roberta Burnsa trzy lata później.

W latach 1993–1996 była prezeską Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, należała także do Stowarzyszenia Tłumaczy Polskich oraz PEN Clubu i do Związku Literatów Polskich. Pozostawiła po sobie kilkanaście tomów poetyckich, a także kilka powieści. Jednak to przekłady jej autorstwa zasługują na szczególną uwagę. Dzięki Marjańskiej poznaliśmy lepiej twórczość poetek i poetów angielskich oraz amerykańskich, m.in.: Roberta Burnsa, Elizabeth Browning, Marianny Moore czy Emily Dickinson. Marjańska pokochała pracę tłumaczki bardzo wcześnie, bo już jako nastolatka, dzięki Róży Reisler, która przebywała w jej domu rodzinnym w Częstochowie (przy Al. NMP) w czasie okupacji. To właśnie Róża uczyła młodą Ludmiłę języka angielskiego i zachęcała do prób translatorskich. Pierwszy wiersz poetka przetłumaczyła mając siedemnaście lat.

Praca tłumaczki była dla Marjańskiej bardzo ważna. Świadczy o tym choćby fakt, że w czasie swojego pobytu w Stanach Zjednoczonych spędzała dużo czasu odkrywając dla siebie twórczość Emily Dickinson. Odwiedzała wówczas jej dom i przywiozła do polski tom jej poezji, który chciała samodzielnie przetłumaczyć i wydać. Ubiegła ją jednak Kazimiera Iłłakowiczówna, później swoje przekłady zaproponował Stanisław Barańczak. Marjańska musiała zatem poczekać. Dopiero ponad trzy dekady później ukazał się tom Dickinson „I jestem różą” w jej przekładzie, a w 2005 „Przeczucie”. U dziewiętnastowiecznej poetki Ludmiła Marjańska ceniła metafizyczne rozważania nad ostatecznym przeznaczeniem człowieka, wrażliwość na świat przyrody, rzeczywistość indywidualnego doświadczenia.

Kolejna kobieta-poetka ważna dla Marjańskiej to Elizabeth Barrett Browning – angielska poetka epoki wiktoriańskiej. Jej najsłynniejsze dzieło to „Sonnets from the Portuguese”, opublikowane w 1850 roku. Niektórzy uważają, że tytuł ten nawiązuje do serii sonetów szesnastowiecznego portugalskiego poety Luísa de Camõesa. Jednak „mój mały Portugalczyk” to także przezwisko, którym Elizabeth nazywała swojego męża – Roberta. Tymczasem to mniej znana „Aurora Leigh” wydaje się być najambitniejszym dziełem Browning. Jest to historia pisarki, która wkracza w życie, próbując balansować między pracą i miłością, i jest oczywiście oparta na doświadczeniach samej Elizabeth. Marjańska dzieliła z Browning te doświadczenia. Jej życie wyglądało dość podobnie. Najpierw kształcił się jej mąż Janusz – architekt, dopiero potem (kiedy dzieci nieco podrosły) Marjańska mogła podjąć studia i zająć się pracą zawodową.

Trzecia ważna dla częstochowianki postać to Marianne Moore. I co ciekawe, tym razem nie można mówić o wielkiej fascynacji i bliskości języka poetyckiego. Tłumaczenie poezji Moore było dla Marjańskiej raczej zawodowym wyzwaniem. Jest to bowiem poezja awangardowa, oparta na koncepcie intelektualnym, zabawie językowej, często groteskowa czy eksperymentalna. Zatem dość odległa od tego, jak pisze sama Marjańska i jaki język poetycki jest jej bliski. Decyduje się jednak przetłumaczyć w 1980 roku na język polski „Wiersze wybrane” Moore dla Państwowego Instytutu Wydawniczego.

Praca tłumaczki bez wątpienia wpłynęła także na własną twórczość poetki i jej świadomość literacką. Jednak widać wyraźnie, że to przede wszystkim Emily Dickinson pozostaje jej inspiracją. Wiersze Marjańskiej są bowiem rozpięte między dwoma największymi siłami – miłością i śmiercią, podobnie jak wiersze „samotnicy z Amherst”. Marjańska tworzyła przez całe swoje życie. Przetłumaczyła i wydała kilkanaście tomów poetyckich: Robert Burns „Wiersze szkockie” (1956), Theodore Roethke „Dalekie pole” (1971), Elizabeth Browning „Poezje wybrane” (1976), Margaret Forster „Zacisze pana Bone” (1973), Marianne Moore „Wiersze wybrane” (1980, przekład razem z Julią Hartwig), Richard Wilbur „Jasnowidz i inne wiersze” (1981), William Luce „Piękność z Amherst” (1982), John Bierhorst „Czerwony łabędź” (1984), Edwin A. Robinson „Wiersze wybrane” (1986), William Butler Yeats „Poezje wybrane (1987), „Emily Dickinson „I jestem różą” (1998), Emily Dickinson „Przeczucie” (2005).

* Korzystałam z książki „O Ludmile Marjańskiej. Szkice – interpretacje – wspomnienia”, wyd. Muzeum Częstochowskie, Częstochowa 2015.

fot. Piotr Dłubak

Cykle CGK - Autorzy