Gość, który przychodzi na festyn z poezją
Cały czas jestem buntownikiem – mówi Rafał Cuprjak. Stawia na poezję prawdy, krzyku, buntu, ale i intymności. Takie są jego debiutanckie „Manifesty”. Ich premiera była jednym z wydarzeń 3. Festiwalu Poezja Jest Najważniejsza.
Tradycją Festiwalu Poezja Jest Najważniejsza stają się powoli premiery debiutanckich książek częstochowskich poetów. Rok temu Sławomir Domański zaprezentował „Sajlent disko”, a w listopadzie tego roku Rafał Cuprjak ogłosił „Manifesty”.
Cuprjak vs Domański
Obu autorów – co często podkreślają – wiele łączy. Jako poeci zaistnieli dosyć późno, nie ukrywają też roli, którą odegrał w tej przemianie kierownik artystyczny PJN – Aleksander Wierny i zorganizowany w 2019 r. w Sygontce - Festyn Off.
- Wcześniej wymyślałem sobie drobne tekściki, wcale nie traktowałem ich jako poezji. Zamieszczałem je na Facebooku. Olek wymyślił, że zrobi w Sygontce bitwę na wiersze: ja kontra Sławomir. Musiałem się spiąć i w ciągu tygodnia czy dwóch napisać teksty. I od tego zaczęła się ta przygoda. Potem Sławek namówił mnie, bym przychodził na Turnieje Jednego Wiersza. Pojawiały się kolejne wersy – wspominał Cuprjak.
Pamiętną bitwę anonsowano następująco: Cuprjak vs Domański - psychodeliczny odjazd z Rakowa kontra głęboki gnaszyński off. Pierwszy wydał prozę, ale pisze też poezję, drugi wygrywa Turnieje Jednego Wiersza. Przeczytają po 5 wierszy, naprzemiennie.
Wyników starcia przyznam, że nie znam, muszę przy okazji o nie dopytać. Dziś jednak zmieniło się to, że Cuprjak również może pochwalić się niejedną wygraną w TJN (cykl o Panu Potato ma wielu fanów – do których sama zresztą należę), a obaj są po oficjalnym debiucie.
Nic jednak dziwnego, że premierę „Manifestów” poprowadził Domański. Tu ringu nie było, bo spotkanie, które odbyło się 24 listopada w OPK „Gaude Mater”, było raczej rozmową dwóch kumpli.
Nie po kolei w głowie
- Uwielbiam sztukę, gdyby nie ona to pewnie by mnie nie było. Cały czas staram się coś robić, jest zespół Jaźna, jest proza, której cały czas przybywa, lista wierszy również rośnie – mówił debiutant.
I tu uściślenie, Cuprjak jest debiutantem jedynie poetyckim, bowiem na koncie ma dwie książki prozatorskie. Na przełomie 2015 i 2016 r. wydał powieść „Po drugiej stronie”, a w 2018 r. ukazało się „Mamusiu przecież byłam grzeczna”. Ma też podpisaną umowę na kolejną książkę, czeka jednak w kolejce na lepsze wydawnicze czasy.
Reprezentant rocznika ’77 jako prozaik wystartował dobrze po 30. Jego notka bio brzmi dość poważnie: z wykształcenia nauczyciel biologii, chemii i przyrody, obecnie pracuje jako logistyk, mąż Marzeny, ojciec Miłosza, Mai i Macieja. Nie ukrywam, że zastanawia mnie, jak to wszystko łączy, jak pomiędzy tymi obowiązkami klei swoje kosmiczne wersy. Sam Rafał podkreśla jednak, że nadal czuje się tak, jakby miał 18 lat i pielęgnuje w sobie nastoletniego punkowca. Przyznaje też, że pisanie poezji to zajęcie dla narcyzów.
- Trzeba mieć w tym wieku trochę nie po kolei w głowie, żeby się bawić w takie rzeczy – rzucił Domański. - Albo właśnie po kolei, może to wszyscy inny mają nie po kolei. Bawmy się w tę sztukę, róbmy to – ripostował Cuprjak.
Urodziłem się tyci
Pierwszy wiersz napisał mając 18 lat. - Radkowi Wiśniewskiemu, który jest wydawcą i redaktorem „Manifestów”, wrzuciłem właściwie wszystko, co miałem. I to były teksty ułożone mniej więcej chronologicznie, jeśli chodzi o czas powstania. Pierwsze 20 tekstów wywalił. Stwierdził, że jak się uprę, to będą w tomie, ale są słabsze. Uparłem się tylko na jeden. Chciałem go zostawić jako pamiątkę tego mojego gówniarskiego pisania – mówił poeta.
I właśnie „urodziłem się tyci” rozpoczyna „Manifesty”. To cztery wersy, ale mówiące więcej niż czterdzieści innych:
mama ukryła mnie w szufladzie
nie płacz bądź cicho
bo jeszcze znajdą
każą dorosnąć
Krzycząc prawdę
„nie mam pretensji że mnie obudziłaś”, „mój ojciec umarł na raka żołądka”, „więzi mojej mamy z mamą wszystkich korzeni”, „opowieść na faktach autentycznych”… Na ponad 60 stronach wydanej w poziomie książki odsłonięty jest kawał życia. Pierwotnie miały to być „Manifesty intymne”, ale za namową wydawcy tytuł skrócono. Nie ujęło to jednak niczego z intymności.
- Wiele lat miałem problem z mówieniem o sobie, przyznawaniem się do błędów i porażek. Sztuka nauczyła mnie otwierać się. Jak wychodzisz na scenę z zespołem i krzyczysz prawdę, to ludzie to widzą. Wydaje mi się, że ta szczerość jest ważna. Nie trzeba ukrywać prawdy o sobie – zaznaczał Cuprjak. - Miałem problem z tym, że pochodzę z rodziny alkoholików. W liceum czy na studiach nikomu o tym nie mówiłem, wstydziłem się tego. Zamykałem się w sobie. Trochę pomagała mi sztuka, wybuchałem nią, a teksty były bardzo agresywne, bardzo naiwne. Dziś nie mam z tym problemu. Mówię o tym i myślę, że sztuka mi to dała. Piszę szczere teksty.
- A jak się czujesz, gdy zderzasz się ze światem tzw. prawdziwych poetów i „prawdziwej” poezji – dopytywał kolegę Domański.
- Wiem, że będę teraz generalizował, ale jak widzimy współczesnego poetę? U mnie pojawia się obraz mężczyzny lub kobiety pochodzących z dużego miasta, wykształconych, nie martwiących się o pieniądze, pracujących na uczelni. Tak ich widzę. Tylko o czym oni mają pisać? To nie jest zarzut, ale mnie interesuje inne opisywanie świata. Teraz poeci nie krzyczą, a ja lubię krzyczących poetów. Co nie znaczy, że takich nie ma. Są, ale to nie jest mainstream. Brakuje mi współczesnego Bukowskiego – padło w odpowiedzi.
Sama Buka czytam od liceum i myślę, że autorowi „Z obłędu odsiać słowo, wers, drogę” takie cuprjakowe „suchary” przypadłyby do gustu.
Układam wku****** wiersz i włażę w kałużę po kostki
Trudno
Ważne że wszyscy zdrowi
- Dużo ważniejsza w poezji jest treść nie forma. Chcę pisać wiersze, które będą uderzały – nie ukrywa autor „Manifestów”
Z poezją na festyn
Na początku wspominałam o pamiętnym Festynie Off, okładka „Manifestów” też jest festynowa (choć poziom imprez jest zupełnie inny). Jest pstrokato i dosyć abstrakcyjnie, mamy wesołe miasteczko, a na dachu karuzeli tkwi figura hip hopowca z radiem na ramieniu. – Dlaczego festyn? Ja dużo piszę o Polsce festynowej. Taki miejski folklor mi pasuje. A w tym hip hopowcu widzę siebie. To gość, który przychodzi na festyn z poezją – wyjaśnia Rafał Cuprjak.
Hip hop jest dla niego równie ważny, co punkrock. Przed laty zasłuchiwał się w Paktofonice, dziś lubi wplatać fragmenty tekstów Magika w swoje wersy (twórczość Piotra Łuszcza również była jednym z tematów Festiwalu PJN, a na CGK pisał o tym Piotr Karoński). Wykraja też nazwiska, tytuły, nazwy, skojarzenia.
- Gdy miałem 17 lat chodziłem z irokezem i biłem się ze skinheadami. I hip hop i punkrock to muzyka buntu. Punkowa poezja i hiphopowa poezja to poezja buntu. Ja cały czas jestem buntownikiem – manifestuje.
Wydany przez Stowarzyszenie Żywych Poetów tom można było zdobyć podczas spotkania. Teraz bez problemu dostępny jest w sieci. Warto po niego sięgnąć (tę lekturę polecał już zresztą Rafał Kwasek), choćby np. dla „schematów”, z których „pożyczam” tylko końcówkę:
przed snem tworzę wybitną poezję
rano okazuje się tak słaba
że wracam do etykiet proszków i pasty do zębów
na moment
potem czytam wiersze
Fot. Łukasz Kolewiński
Galeria zdjęć
Cykle CGK - Autorzy
-
Od redakcji
Co, Gdzie, Kiedy w Częstochowie
-
Sylwia Góra
Kulturalny ferment
-
Sylwia Bielecka
Projekt zastępczy
-
Sylwia Góra
Herstorie