SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

Nie zliczę, ile razy usłyszałem już „pora dorosnąć”

20 września 2023
Udostępnij

By zdobyć setny kraj do wyznaczonej sobie puli, taksówką jechał 100 km przez pustynię. Jeden dzień w Iraku kosztował go 160 dolarów. Częstochowski podróżnik Kuba Bociąga nie ukrywa, że często robi coś pozbawionego logiki. Te historie opisał w kolejnym tomie książki „100 krajów przed czterdziestką”. W drugiej odsłonie rozmowy dla portalu CGK zdradza je przedpremierowo.

middle-240525783_10159707828766974_1787618799497480141_n.jpg

Poprzednią rozmowę zakończyliśmy, że w podróżniczym życiu budżet ma znaczenie. Najdroższa z Twoich dotychczasowych wypraw?

Kuba „Qba” Bociąga: Nowa Zelandia. Opisuję ją w drugim tomie książki „100 krajów przed czterdziestką”. Było daleko, byłem sam, nie miałem z kim podzielić kosztów. Tam zasadniczo jest drogo. Przy dzisiejszej inflacji to się jakoś wyrównuje, ale wtedy był 2008 r. Byłem 27-letnim chłopakiem z Polski, która dopiero co weszła do Unii. Mogłem lecieć tylko dlatego, że kasę zarobiłem w Anglii.

Tak naprawdę to mnóstwo moich wyjazdów było kosztownych, ale często łączyłem je z pracą. Np. całe Stany zwiedziłem dzięki robocie. Trzy lata z rzędu, jako student, jeździłem tam na cztery miesiące. Pracowałem na Alasce, Florydzie, w Kalifornii, Michigan, Pensylwanii. Działałem na polu golfowym, roznosiłem ulotki po bogatych dzielnicach Beverly Hills, pracowałem na zmywaku. Byłem też asystentem kucharza, obierałem jajka i kroiłem cebulę. Żałuję, że nie byłem kelnerem, bo byłem wtedy zbyt „dumny”, by obsługiwać ludzi. Szkoda, ponieważ z napiwków można było i 300 dolców dziennie wyciągnąć. A za zmywanie – ochłapy. Z dojazdem i nadgodzinami spałem może po 2-3 godziny. Ale odłożyłem mnóstwo pieniędzy, poleciałem na Hawaje, zwiedziłem całe Stany. Warto było.

middle-349980964_1013839889973128_6899904889590123565_n.jpg

Przywołałeś już drugi tom Twojej książki, która ma ukazać się pod koniec roku. Opisałeś w nim 50 krajów, w tym ten, który odwiedziłeś jako setny. Irak. Plany były inne. Miała być Kuba?

- To był najgłupszy i najdroższy wyjazd w moim życiu. Za namową kolegi, będąc w Kuwejcie, pojechaliśmy spontanicznie na kilka godzin do Iraku. 100 km przez pustynię taksówką. Stwierdziłem, że jestem tak blisko, że trzeba skorzystać. Wiedziałem, że bezpośrednio do Iraku pewnie nigdy nie pojadę, nic mnie tam nie ciągnęło, byłem za to w Iranie, który jest dużo ładniejszy. Powiedziałem: teraz albo nigdy. Wyparłem już z pamięci cenę taksówki, ale wiza kosztowała prawie 80 dolarów. Mój kolega sporo mi na tym wyjeździe stawiał, to chciałem się odwdzięczyć i zafundować mu wizę. Zapłaciłem 160 dolarów tylko za to, że wjechaliśmy tam na chwilę. Przeliczając na dzień, był to jednak mój… najdroższy wypad.

Czekałeś na to 20 lat, tyle trwa Twoja podróżnicza przygoda…

- Była radocha. Pocałowałem iracką ziemię. To przedziwny kraj, kojarzony z zagrożeniem. Na granicy mieliśmy stracha, bo nie przygotowaliśmy wszystkich papierów. Jechaliśmy z premedytacją, wiedzieliśmy, że nie uda się ich zdobyć, na szczęście przymknęli na nas oko. Ryzykowaliśmy, że zabulimy za taksę, a przez brak zielonej karteczki nas odprawią. Trafiliśmy jednak na bardzo miłych ludzi. W ogóle to była dziwna granica, wizy wydrukowali nam w izbie, w której jedli gorące kubki, a w tle leciał lokalny odpowiednik „Klanu”. Wyglądało to tak, jakbyśmy komuś wpadli na melinę.

middle-349892250_2206596349526219_6042366967182707893_n.jpg

Irak kojarzy się z reżimem. Dla Ciebie był symbolem spełnienia snu o wolności, życia na własnych zasadach.

- Kolejny paradoks. Faktycznie moje życiowe wybory dla wielu są niezrozumiałe. Nie zliczę, ile razy usłyszałem już „pora dorosnąć”. Myślę, że tylko ja i moi bliscy wiemy, jaką cenę płacę za to, że żyję po swojemu.

Wracając do Iraku, to po raz kolejny zrobiłem coś pozbawionego logiki. Było zabawnie, mieliśmy radochę. Choć nie było jak uczcić tego dnia, zdobycia setki, bo w Kuwejcie nie ma opcji, żeby kupić jakikolwiek alkohol. Wyłącznie milionerzy zdobywają go na imprezy. Dla nas był toast mineralką.

Do wymarzonej Kuby jednak poleciałeś, stała się 101. krajem. Poświęcisz jej bonusowy rozdział książki?

- Dokładnie. Kuba to moje wielkie marzenie. Pocztówkowe miejsce, wehikuł czasu, w którym poczujesz się jak w latach 60., 70., 80. – zależy, gdzie w danym momencie będziesz. Biedna siostra Kalifornii. Amerykańska architektura, nieco Hiszpanii, trochę Rosji. Zderzenie światów. Wszystko na kartki. Puste apteki. Jak rozwaliłem palec, opatrzyli mi go papierem toaletowym i brązową taśmą klejącą, nawet plastrów nikt nie miał. Szpitale niemal nie funkcjonują. Nie do wyobrażenia. Nie ma jednak nędzy, a wszyscy są biedni.

middle-350115170_800273828104993_5485690115972020621_n.jpg

Dla nas, Europejczyków trudne do zrozumienia?

- Tam wszyscy mają po równo przerąbane, poza jakąś wąska elitą. Reszta musi walczyć. Zauważyłem to już w biedniejszych krajach, że za wszystko biorą kasę do ręki, nie ściąga się od nich podatków. Małe interesiki toczą się na ulicy. Jest uliczny fryzjer, a golibroda zaprasza do garażu. Odwiedziłem sto krajów, pewne schematy się powtarzają, ale Kuba jest inna niż wszystko, co dotąd widziałem.

Wypaliłeś cygaro? Sączyłeś cuba libre?

- Nie paliłem, bo kiedyś kolega przywiózł mi kubańskie cygaro, więc mam to zaliczone. Nie ciągnie mnie do tego. Za to cuba libre lało się obficie. To był wyjątkowo tani wyjazd. Za połowę biletu zwrócono mi kasę, bo samolot spóźnił się ponad 3 godziny, więc ustawowo należał mi się zwrot. Za noclegi płaciliśmy po 40 zł z hakiem na dwie osoby. Znaleźliśmy knajpkę z lanym piwem za 2 zł. Za podobną kwotę kupisz tam cuba libre i mohito. Oczywiście trzeba omijać główne ścieżki, nieco poszukać. Obiady znajdowaliśmy za 14-15 zł. Na wyjazdach mam taką zasadę: jeden posiłek dziennie, owoc i dużo napojów. Wracam chudy i uśmiechnięty. Taka dieta cud.

middle-350488290_1001209037913576_8123337345120730269_n.jpg

Trzeba być lokalsem nie turystą?

- Tak, zawsze tak robię. Na Kubie spotkaliśmy Kanadyjczyków, postawiliśmy im piwo, a oni nam dziesięć. Za to sprzedałem im swoje triki, bo bulili za wszystko straszną kasę. A to trzeba popytać lokalsów, pochodzić, obserwować, a nie zatrzymywać się na pierwszej ulicy, w pierwszej knajpie, w pierwszym sklepie.

Czego jeszcze nauczyłeś się przez te 20 lat? Chyba nie tylko jak zaoszczędzić, ale też jak po prostu sobie radzić?

- Problemy trzeba omijać. Jak widzę, że coś się dzieje, to zawracam, zmieniam drogę. Wiadomo, przy tylu podróżach nie może obejść się bez wtop. Czego się nauczyłem? Przebywać sam ze sobą, zabijając czas. Zdarza się, że jestem sam po kilkadziesiąt godzin. Trzeba sobie z tym radzić, kontrolować siebie i sytuacje. Pomaga to w życiu, łatwiej opanowuje stresy na co dzień. Podróżowanie dodało mi pewności siebie, nauczyło sztuki rozwiązywania problemów, szybkiego działania. Gdy spóźnia ci się samolot albo ty możesz się na niego spóźnić, gdy odwołują ci loty, sypie się nocleg, musisz nauczyć się podejmować decyzję bez zbędnego rozmyślania.

middle-352236501_576819557881080_238657513529308135_n.jpg

Plany?

- Mnóstwo. Z tańszych opcji chce lecieć do Omanu. Może do Arabii Saudyjskiej, do której lata się z Budapesztu. Moim marzeniem niezmiennie pozostaje Korea Północna i Turkmenistan. To dwa reżimy, które chciałbym odwiedzić. Tu chyba odzywa się we mnie politolog, którym jestem z wykształcenia i echa „Roku 1984” Orwella, w którym się zaczytywałem. Miałbym okazję skonfrontować te wyobrażenia. Chciałbym również polecieć do RPA – to mój zaniedbany konik. Wreszcie pora to zrobić. Problem jest jeden: kiedy i za co.

Mógłbym wymieniać długo. Chciałbym kiedyś zamknąć temat Antarktydy. Polecieć do Chile i stamtąd spróbowałbym dostać się do celu statkiem handlowym. Nie polecę przecież na wycieczkę, tylko przygodowo. Jednak na taką wyprawę muszę już zdobyć sponsorów, to nie na moją kieszeń.

Ile krajów świata jeszcze przed Tobą? Jak szacujesz?

- Jakbym się uparł, zwiedziłbym wszystkie. Robiąc po 2-3 w roku i dożywając przynajmniej do 70. Zobaczę, czy będzie mi się chciało.

Fot. z archiwum Kuby Bociągi

Przeczytaj rozmowę: O rzeczach, które były bardzo niegrzeczne, nie będę pisał przecież wierszem


Galeria zdjęć

20 września 2023
archiwum Kuby Bociągi
Częstochowianin Kuba Bociąga podróżuje od ponad 20 lat. Odwiedził już ponad 100 krajów (101. była Kuba), a wrażenia opisał w książce "100 krajów przed czterdziestką". Premiera pierwszego tomu miała miejsce w 2021 r., drugi ujrzy światło dzienne w grudniu tego roku.

Cykle CGK - Autorzy