SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

Czytelnia Adama: Mity Cthulhu

16 września 2023
Udostępnij

Po lekturze „Mitów Cthulhu” Adam Florczyk zapisał się do fanklubu Alberto Brecci. Tytuł ten – jego zdaniem – jest obowiązkową lekturą dla wszystkich miłośników prozy Lovecrafta i fanów dobrego komiksu. W wirtualnej Czytelni to już przedostatnia pozycja.

„Mity Cthulhu”

8.02.2021

Z klasykami komiksu miewam czasami problem. To znaczy znam ich zasługi, wiem kogo powinienem poznać i oddać szacunek – no, ale zazwyczaj się kończy tak, że lądują oni na mojej wirtualnej półce „kiedyś, jak będą jakieś ekstra fundusze, to wreszcie kupię i przeczytam”.

Alberto Breccia i jego „Mity Cthulhu” pewnie również leżeliby tam w nieskończoność, gdyby nie fakt, że mam słabość do wszelkich adaptacji prozy H.P. Lovecrafta. Szczególnie po tym jak przeczytałem mangowe „W górach szaleństwa” Gou Tanabe i naszła mnie ochota sprawdzić, jak to się robi w komiksowej Argentynie. No i kurczę to był jak cios między oczy!

Wizualna strona tego komiksu rozsadziła moją wyobraźnię - Alberto Breccia był genialny! To niesamowite w jaki sposób potrafił równocześnie myśleć - jak malarz i twórca komiksów - a jest to wyzwanie ekstremalne. U Brecci ważna jest faktura, płaszczyzna, znaczenie ma „ruch pędzla”. Kreska aż wyrywa się w stronę opowiadania niefiguratywnego. Abstrakcja miesza się z kolażem, surrealizmem czy ekspresjonizmem. Przy tym nie jest to po prostu pustą zabawą, formą. Argentyński artysta nigdy nie zapomina, że to komiks i że ma historię do opowiedzenia.

Wszystkie te wizualne sztuczki to tylko sposób, żeby pokazać sączące się do rzeczywistości grozę i szaleństwo. Patent na to, żeby uchwycić jak znany nam świat rozsypuje się na kawałeczki i odsłania się za nim kosmiczny koszmar. Wszystko to przy zachowaniu zasad komiksowego warsztatu. Grafiki, mimo że z ducha malarskie, stworzone są tak, żeby dobrze wyglądały w druku. Mimo szaleństwa skomponowane są tak, żeby rozbudowywały narrację, a nie stały się tylko estetycznymi przeszkadzajkami w lekturze. Proporcje są tu idealne.

Fabularnie brak tu zaskoczeń, bo mamy do czynienia z trochę uproszczonymi klasycznymi opowiadaniami Samotnika z Providence. Prawie nie ma dialogów i cała historia toczy się w obrębie pozadymkowej narracji, co podczas lektury nasuwa skojarzenia z jakimiś wczesno-komiksowymi formami (z nieśmiertelnym „Koziołkiem Matołkiem” na czele). To też buduje nastrój i pasuje do tego typu opowieści grozy. Przede wszystkim jednak Breccia doskonale czuje Lovecrafta. Jego adaptacja oparta jest na bardzo pokrewnej, metafizycznej wrażliwości. Swoimi rysunkami opowiada o najbardziej pierwotnych lękach i najciemniejszych zakamarkach ludzkiego Id. W tym celu rozbija graficzną strukturę, zamaszyście rozsmarowuje ją po kadrach i układa chore kompozycje. Wsiąkłem w tę wizję po czubek głowy.

„Mity Cthulhu” Brecci to lektura obowiązkowa dla wszystkich miłośników prozy Lovecrafta i fanów dobrego komiksu. Serio naprawdę warto przeczytać ten album, jakby co nadrabiajcie!

Ja tymczasem korzystając z częstych promocji od Non Stop Comics zdążyłem zamówić sobie „Morta Cindera” i „Perramusa” argentyńskiego Mistrza – no i oczywiście zapisać do jego fanklubu.

Czytelnia Adama: „To przez ten wiatr” ,"Śpioch" , "Nienawiść do świata. Totalitaryzm i ponowoczesność" , "Szeryf Babilonu" , „Joker – zabójczy uśmiech”, „Ta małpa poszła do nieba”, "Zaćmienie", "Prosto z piekła", "Spider-Man: Blue".

Cykle CGK - Autorzy