SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

Justyna Kwasek

Kraina i Zbrodnie w pogotowiu

29 września 2023
Ilustrowany portret Rafała Kwaska
Udostępnij

„Festiwal Dekonstrukcji Słowa Czytaj!” choć krótszy niż zwykle, obfitował w niezmiernie ciekawe wydarzenia, starannie wyselekcjonowane przez organizatorów. W tym roku na „Czytaj!” - z racji innych obowiązków - pojawiłem się jedynie kilka razy. Niemniej każde z tych spotkań okazało się gęste od emocji i pełne mocnych wrażeń.

middle-Springer.jpg

Zacząłem od Filipa Springera i jego najnowszej książki „Mein Gott, jak pięknie”. Znany publicysta i reporter zawitał na festiwal już po raz trzeci. Tym razem z pozycją, która jest niejako fuzją gatunku powieści i literatury non fiction. Prowadzona z rozmachem historia kilku postaci na przełomie XVIII i XIX wieku przedstawia nam głównego bohatera tej opowieści, jakim jest „Kraina”. Tereny poniemieckich ziem odzyskanych, o których opowiada, skrywają w sobie burzliwą historię przemian kulturowych i architektonicznych.

Oprócz autora „Miedzianki” nikt chyba nie jest tak dobrze predestynowany do zajęcia się tym tematem. Obdarzony wyjątkową percepcją przestrzeni, wiedzą historyczną i będący po prostu szczerym fascynatem terenów dawnych Prus Wschodnich, Springer prowadzi nas po echach dawnych miejsc. Część z nich właściwie już przestała istnieć, inne przeszły tak głęboką metamorfozę, że jedyny ślad po nich został na dawnych mapach i w archiwach historycznych. Dzięki pracy i podróżom Filipa Springera także my mamy szansę odbyć wyprawę wehikułem czasu. Przyglądać się „Krainie” takiej, jaka była przed wiekami i temu, co po niej zostało w dzisiejszych czasach.

middle-Springer2.jpg

Prowadząca spotkanie Sylwia Góra pytała autora o pozostawienie w narracji tylko historycznego, niemieckiego nazewnictwa. Zabieg ten powoduje u czytelnika pewną trudność w orientacji, co sprowadza do opowieści o - nomen omen - realnych miejscach, aurę fantastyczności i tajemnicy. Tym sposobem pisarz mógł stworzyć wrażenie podróży, której trasy wytycza się na starej, papierowej mapie. Tym samym zyskiwał pewną przewrotną w dzisiejszych czasach wartość nad systemem GPS, która polega na tym, że z analogową mapą możemy się zgubić. Pogubienie natomiast jest warunkiem niezbędnym do tego, by coś odkryć.

Dzięki temu czytając możemy poczuć się jak dawni pionierzy, badający białe plamy na mapach. Nie wiedząc dokładnie, co jest przed nami, spływa na nas dreszcz ekscytacji towarzyszący wszelkim odkrywcom. Widząc na starej mapie jakieś budynki, niekoniecznie możemy znaleźć je w rzeczywistości. Często szukamy już jedynie zarośniętej kupki kamieni lub innych poszlak dawnej bytności. Tym sposobem możemy też bawić się w detektywa szukającego śladów człowieka w odzyskiwanym przez naturę miejscu.

middle-springer5.jpg

W świetnie prowadzonej przez Sylwię Górę rozmowie wybrzmiała też refleksja na temat antropocenu. Gwałtowna i globalna ingerencja człowieka zaczęła się właśnie w czasach rewolucji przemysłowej, co powoduje pewien dysonans poznawczy w zachwycie nad uważnie zaplanowaną i estetyczną transformacją naturalnego środowiska tych terenów. Pojawiła się myśl, że człowiek w swej nieposkromionej bucie stara się naginać prawa natury i jej kruchą równowagę do swojej ambicji. Jak wiemy, przynosi to często druzgocące i trudno odwracalne skutki.

Przyznam, że wyjątkowo na to spotkanie przyszedłem przed przeczytaniem dotyczącej go publikacji. Natomiast po szalenie ciekawej dyskusji musiałem ją dodać do listy książek, z którymi chcę się poznać w najbliższym czasie, do czego i Państwa zachęcam.

middle-Patora2.jpg

Tematem innego spotkania, na które udało mi się dotrzeć, była głośna książka Tomasza Patory - „Łowcy skór. Tajemnice zbrodni w łódzkim pogotowiu”, skupiająca się na patologicznych, a z czasem i zbrodniczych działaniach pracowników łódzkiego pogotowia w latach dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych. Wszechobecny proceder sprzedaży informacji o zgonach, który z czasem przerodził się w bezpośrednie czyhanie na życie pacjenta. Grozy dodaje fakt, że zajmowały się tym osoby, które miały je ratować.

Tomasz Patora to jeden z trzech autorów oryginalnego reportażu, opublikowanego 12 lat temu w „Gazecie Wyborczej”. Wówczas żyła nim cała Polska. Teraz postanowił wrócić do tematu i z kilkunastoletniego dystansu opowiedzieć tę historię w szerszym kontekście.

middle-Patora3.jpg

Z tej perspektywy jeszcze wyraźniej widać zasięg procederu i masowe przyzwolenie na handel informacjami prowadzony z zakładami pogrzebowymi. Autor pokazuje patologię całego systemu, niewydolność elementów kontroli i procedur. Suma tych czynników powodowała kuriozalny fakt, że pod koniec lat 90. ratowanie życia w łódzkim pogotowiu stało się działalnością marginalną! Mając dogłębną wiedzę, autor przedstawia nam genezę całej afery i tło społeczno-gospodarczych przemian, które doprowadziło do zaistniałej sytuacji.

Będąc tuż po lekturze książki i przysłuchując się rozmowie, którą również poprowadziła Sylwia Góra, uderzyła mnie refleksja na temat banalności zła. Opóźnienia wyjazdów do pacjentów, wszechobecna korupcja i w końcu morderstwa wcale nie dokonywały jednostki o psychopatycznych cechach. W większości były to normalne osoby, które wraz z degeneracją systemu przesuwały granice tego, co można zrobić, by na ludzkiej tragedii zarobić jeszcze więcej pieniędzy.

middle-Patora4.jpg

Smutna konstatacja, z którą pozostawiło mnie spotkanie, pokazuje też jak całe społeczeństwo, po chwilowym wzburzeniu, przechodzi nad bulwersującymi wydarzeniami do porządku dziennego. Niewielki odsetek osób uczestniczących w karygodnych działaniach został z tego rozliczony. Tym większy mam szacunek dla Patory za wysiłek, który podjął jeszcze raz, by naświetlić tragiczne wydarzenia. Jako społeczeństwo zostawiliśmy tę sprawę w odmętach zapomnienia, by nie widzieć, jak łatwo zwykłemu człowiekowi przekroczyć granicę między dobrem a złem. Zbyt wiele rozmyślań powoduje zapewne dyskomfort i lęk. Taka chyba natura człowieka, że wypiera sytuacje, z którymi nie potrafi sobie poradzić.

Jak zaznaczyła Sylwia, książka napisana jest jak rasowy kryminał. Czytamy ją z wypiekami na twarzy i dreszczem przebiegającym po plecach, kiedy uświadamiamy sobie, że te historie w żadnej mierze nie są zmyślone. Co więcej, nie mają znanego precedensu w świecie. Tym bardziej polecam tę pozycję amatorom tak reportażu, jak i kryminalnych historii, które w tej publikacji, niestety, splatają się z realną krzywdą niewinnych ludzi. Obyśmy wynieśli z tego naukę. Do przeczytania.

Fot. Justyna Kwasek


Cykle CGK - Autorzy