SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

Zbrodnia samookaleczenia duszy

13 września 2023
Udostępnij

Myli się ten, kto pomyśli, że „Zbrodnia i…” jest roztańczoną wersją dzieła Fiodora Dostojewskiego. Nie ma tam Raskolnikowa, lichwiarki i Soni. Nie biją w nim kryminalne echa. Ta zbrodnia ma inny wymiar. Jest tą, którą dokonuje się na samym sobie.

middle-IMG_7092.JPG

„Zbrodnia i…” to 22. już tytuł w dorobku Częstochowskiego Teatru Tańca stworzonego przez tancerza, choreografa, pedagoga i reżysera Włodzimierza Kucę. Dwie dekady temu roztańczoną historię rozpoczęły pamiętne i nagradzane „Dzieci z Dworca Zoo”, potem wykreowano m.in. „Draculę”, „Edypa”, „Dzwonnika”, „Dziewczynę z pomarańczami”, „Witkacego”, „Orfeusza”, „Wyspę skarbów”, „Faraona”… Jedne widowiska opierano na literaturze, inne stanowiły autorskie pomysły. Zawsze podkreślano ich kompletność - pomysł, muzyka, wykonanie, scenografia, kostiumy… wszystko stanowiło całość.

Poprzednia realizacja teatru, czyli „Blizny”, przekonywała, że nie wolno się wstydzić odniesionych ran. Najpierw trzeba je dobrze zagoić, a potem nosić z dumą, niczym świadectwo osobistej siły. Sięgnięto też do pojęcia „kintsugi”, czyli japońskiej techniki naprawiania potłuczonych wyrobów ceramicznych, ofiarującej im nie tylko drugie życie, ale i nową wartość artystyczną.

middle-IMG_7113.JPG

W najnowszej „Zbrodni” rany zadawane są licznie. Nie chodzi jednak o wątek kryminalny, nie ma morderstwa, zabójstwa (bo przecież tak kojarzymy tytuł). Nie ma też odniesień do dzieła Fiodora Dostojewskiego i Raskolnikowa mordującego lichwiarkę. Bo zbrodnia ma jeszcze inny wymiar - alarmują twórcy, opowiadając o tym, jak samookalecza się duszę. Tu czyn haniebny dokonywany jest na sobie, miłości, przyjaźni… „Mordowane” jest własne „ja”, „zabijane” są uczucia, przyjaźnie, emocje. Nie odbiera się życia, ale jego pełnię.

Przyznam, że dawno nie byłam na spektaklach CTT, zapomniałam jakie to bogactwo bodźców, zapomniałam ile w nich wizualnego piękna i zapomniałam, jakie potrafią robić wrażenie. Pamięć przywrócił mi pokaz popremierowy, który odbył się 10 września (dzień wcześniej zorganizowano premierę) w Klubie Politechnik. Otwierając wieczór, Beata Sobczak-Kuca, przyznała, że do teatru doszły słuchy, że ten tytuł budzi grozę.

middle-IMG_7179.JPG

I coś jest na rzeczy. Gdy kurtyna poszła w górę, znów dziękowałam w duchu za mój dalszy rząd. Dlaczego? Tym razem (w przeciwieństwie do kabaretu Hrabi) nie ciągnięto widzów na scenę, to artyści ruszyli w tłum. Czarne stroje, lustrzane maski. Wyglądali nieco jak strażnicy ze „Squid Game”, jak mary, jak zagrożenie. Niczym pająki zwinnie wspinali się po fotelach. Zatrzymywali się przy poszczególnych widzach, przyglądali się, zmuszali do konfrontacji. Poczułam, że choć w lustrze nie mam z tym problemu, to wcale nie chciałabym zerkać w tę ich srebrzystą maskę. Uff… odpuścili natarcie, wrócili na scenę.

Na jej środku stała pokaźna konstrukcja, do której wiodły obustronne schody. Dominowała czerń, czerwień i biel. To dobry kamuflaż. Stąd takie wrażenie zrobiły wyłaniające się nagle spod schodów rzędy rąk. Zakapturzone postaci, odbijające światło maski. Przed konstrukcją ustawiono zaś nakryty białą płachtą stół, przywołujący na myśl „Ostatnią wieczerzę”, zapowiedź nieludzkiej zbrodni. Choć bywały momenty, gdy stół przemieniał się w szargany sztormem pokład statku. To pewnie tylko złudzenie, może raczej symbolizowano tak o wewnętrzną walkę? Nie padły żadne słowa, nie było miejsca na skalę 1:1, stąd mnogość interpretacji (pewnie każdy pokusił się o swoją).

middle-IMG_7243.JPG

Było dynamicznie, hipnotyzująco, nieco drapieżnie, bardzo emocjonalnie. A przy tym także złowieszczo. Taki był również „latarnik”, zakapturzona postać, grana przez Kamila Kulę (jedynego mężczyznę pośród 28 tancerek). Przemierzał scenę, niosąc płonącą żywym ogniem latarnię. Jaka jest jego rola? Niosącego nadzieję, czy może przewodnika odprowadzającego stracone dusze?

Nie zabrakło scen, które piorunują. Jak ta, w której trudno uciec od skojarzeń z ukrzyżowanym Jezusem. Pajęczyna z czerwonych taśm doskonale się tu sprawdziła. Dobrze oddała też pewną matnię, w którą tak często wpuszczamy się sami.

Trwająca blisko godzinę „Zbrodnia i…” nie przyniosła prostych rozwiązań. Dużo w niej zagubienia, sporo lęków i mnóstwo smaczków, zwłaszcza muzycznych, które ucieszą fanów Black Sabbath, Deep Purple czy Metalliki (za oprawę muzyczną odpowiada Mateusz Walaszczyk). Teatr tańca jest przede wszystkim teatrem nieskrępowanej wyobraźni, w której królują wizjonerskie pomysły Włodzimierza Kucy – reżysera, choreografa i scenografa spektaklu. Jedno jest pewne: do artystycznej zbrodni bardzo mu daleko. Warto więc śledzić informacje o kolejnych terminach spektakli. Za tę „Zbrodnię” nie czeka nas kara.

middle-IMG_7290.JPGKto wytańczył „Zbrodnię i…”?

Tancerze: Adrianna Błaszczyk, Zuzanna Bryła, Liliana Cichecka, Liwia Cichecka, Zuzanna Cierpiał, Martyna Fajer, Aleksandra Filipczyk, Natalia Filipek, Danuta Hałaczkiewicz, Natalia Jarzyn, Nadia Karwala, Kinga Klimczak, Karolina Kuca, Wiktoria Kupczak, Patrycja Matysiak, Marianna Mrozek, Zuzanna Piasecka, Maria Przybylska, Joanna Rynkiewicz, Marta Sławeta, Zofia Słuszniak, Julia Sokołowska, Joanna Stelmaszczyk-Opoka, Kaja Szczepanowska, Nina Szczerbaniuk, Hanna Tatarczyk, Karolina Tomżyńska, Marcjanna Tomżyńska i Kamil Kuca.

Fot. Łukasz Stacherczak


Galeria zdjęć

11 września 2023
Łukasz Stacherczak
"Zbrodnia i..." to najnowsza propozycja Częstochowskiego Teatru Tańca. Tym razem Włodzimierz Kuca - twórca teatru, a także reżyser, choreograf i scenograf spektaklu - skupił się na innym wymiarze "zbrodni". Tej, którą popełnia się na samym sobie, ale też miłości, przyjaźni, w emocjach. Premiera odbyła się 9 września, a pierwszy spektakl popremierowy - 10 września. Blisko 30 młodych tancerzy wystąpiło na scenie Klubu Politechnik. Niespełna godzinne widowisko za każdym razem zebrało owacje na stojąco.

Cykle CGK - Autorzy