Taniec – Pamięć – Ciało – Miasto

Jesteśmy dopiero na
półmetku roku, a ja mam już bardzo mocnego kandydata do nagrody w
kategorii najciekawszego i najbardziej intrygującego wydarzenia
kulturalnego sezonu. Festiwal Tańca Współczesnego „Pamięć
Miasta” pojawił się w Częstochowie trochę z zaskoczenia, ale
zaliczył przy tym prawdziwe wejście smoka. Pokazał taniec jako
język uniwersalny i niezwykle pojemny. Język uwikłany zarówno w
kontekst historyczny, jak i naszą współczesną codzienność.
Na początku muszę się uczciwie przyznać, że właściwie brak mi kompetencji, by w otwartym ringu merytorycznie mierzyć się z tańcem współczesnym. Podglądam go jedynie od przypadku do przypadku, zazwyczaj przy okazji jakichś większych wydarzeń. Wydaje się jednak, że nie jestem w tym ograniczeniu osamotniony. Mam wrażenie, iż w powszechnym postrzeganiu taniec funkcjonuje sobie tak trochę z boku głównego obiegu kulturalnego. Często tratowany jest jako dodatek do muzyki, teatru i za rzadko patrzy się na niego jako na zupełnie samodzielny artystyczny wszechświat. Na szczęście publiczność „Pamięci Miasta” miała okazję złapać tu właściwą perspektywę. Ja, choć pojawiłem się na Festiwalu pełen lęków i nieśmiałości, dałem się porwać tańcowi współczesnemu i uwieść jego narracyjnemu potencjałowi.
Wielka w tym zasługa organizatorów – Fundacji Performa, kuratorki festiwalu Anny Królicy i wszystkich osób, które wraz z nią budowały to wydarzenie. Po pierwsze udało im się uciec od pułapki „imprezy tylko dla wtajemniczonych”. Wyciągnięcie na front zagadnienia historii i antropologii miasta skutecznie przyciągnęło osoby na co dzień nieszczególnie zainteresowane tańcem. Po drugie zaś zbudowali program, w którym coś dla siebie znaleźli zarówno ci szukający wysoko merytorycznej dyskusji o tańcu współczesnym, „średnio zaawansowani” pasjonaci, jak i zupełni naturszczycy.
Już samo otwarcie Festiwalu „Pamięć Miasta” zaskakiwało, bo miało charakter spaceru historycznego, okraszonego sporą dawką choreografii w przestrzeni miejskiej. Elementy wydawać by się mogło niezbyt do siebie przystające – tutaj wspólnie zabrzmiały perfekcyjnie. Przewodnikiem był Wiesław Paszkowski, który opowiadał o dawnych żydowskich mieszkańcach Częstochowy, a o część taneczną zadbali uczniowie częstochowskiej Społecznej Szkoły Baletowej i Studia Tańca MK z Tarnowskich Gór, uczestnicy warsztatów „Pamięć ciała”, artyści kolektywu Physical ArtHouse oraz członkowie Stowarzyszenia Częstochowski Uniwersytet Trzeciego Wieku. I wszystko tu ze sobą doskonale korespondowało. Choreografia uzupełniała wszelkie te luki, które pozostawiały słowa. Z jednej strony sprawiała, że opowieść stawała się bardziej namacalna, fizyczna, a z drugiej odkrywała jej zupełnie nowe konteksty. Taniec ze swojej natury jest pochwałą życia i witalności, dlatego gdy mówi o przeszłości - o tym co już minęło - potrafi zabrzmieć wyjątkowo głośno. Zaś taniec dotykający tematu Zagłady, często odkręca emocjonalne pokrętło na maksymalne rejestry.
I mimo że podczas tego spaceru trzeba było swoje wychodzić - trwał dobre trzy godziny – to było warto. To fantastyczny tryb wędrowania po mieście. Refleksyjny, uważny, skutecznie zaburzający rutynę codzienności. Wróciłem z tej przechadzki mądrzejszy (niby temat żydowskiej historii Częstochowy nie jest mi obcy, ale podczas każdego spotkania z Wiesławem Paszkowskim odkrywam ogrom nowych rzeczy) i zachwycony tym, że taniec potrafi być tak różnorodną formą opowiadania. Tutaj zmieściły się zarówno małe przedstawienia pod gołym niebem, mikro choreografie uliczne (do samodzielnego wyłapania podczas chodzenia) jak i tańce grupowe, które ostatecznie angażowały również publiczność. Wszystko oczywiście na temat i w wyważonych dawkach.
Mocno w historii zanurzony był również taneczny spektakl „Echa” Teatru Migro z Krakowa. Fabularnie przenosił on publiczność, zebraną na częstochowskim Starym Rynku, na Kresy Wschodnie. Przy tym jednak poruszał się w obrębie bardzo uniwersalnych – i wybrzmiewających dziś wyjątkowo aktualnie - motywów. Wojna, ucieczka, emigracja, układanie życia z drobnych elementów codzienności, miłość, rodzina, śmierć, dziejowa zawierucha, nadzieja. Wszystko opowiedziane bez słów, prostymi środkami choreograficznymi, ale przy tym niezwykle wciągająco i emocjonująco. To taki spektakl plenerowy, który na poziomie wizualnym przykuwa uwagę przypadkowych przechodniów i w sposób naturalny, w tracie występu, wykładniczo rośnie jego publiczność. Przy tym nie boi się ruszać tematów trudnych i bolesnych.
„Echa” świetnie było skonfrontować z tanecznym performance „Dybuk. Pieśń nad Pieśniami” Sylwii Hanff. Trochę tak jakby przenieść się z ciepłej kąpieli bezpośrednio pod zimny prysznic. W „Dybuku” choreografia okazała się czymś dużo bardziej kameralnym, enigmatycznym i ekspresyjnym. Sama opowieść była głęboko zaszyfrowana w ciele artystki, jej najmniejszych ruchach i gestach. Za scenę posłużyło zamknięte podwórko kamienicy, bujnie porośnięte bluszczem, co podbijało tylko klaustrofobiczne poczucie zamknięcia. W takich warunkach trzeba było się skonfrontować z prawie namacalną obecnością Dybuka – czyli duszy ludzkiej, która weszła w ciało żyjącego człowieka – tutaj objawiającej się w formie tańca. Bardzo intymne przeżycie. Trudno jednak było przy nim wyplątać się z wszelkich historycznych, społecznych i kulturowych kontekstów.
I dalej, gdyby przystawić do tego spektakl „Ukochany kraj, umiłowany kraj” Physical ArtHouse, znów dostajemy odmienny język, wrażliwość i przestrzeń. Duża scena w Akademickim Centrum Kultury i mocny polityczny przekaz. Taniec współczesny zupełnie inaczej rezonuje w „sterylnych” warunkach, gdzie jasny jest podział na publiczność i scenę. Gdzie w pełni można panować nad światłem i muzyką. Pomaga to w skupieniu, szczególnie gdy artyści porzucają ambicje opowiadania konkretnej historii, na rzecz splatania wspólnym tematem scen, wypełnionych symbolami oraz skojarzeniami. I z jednej strony taka narracja, do której nie jesteśmy przyzwyczajeni na co dzień, może odbiorcę wystraszyć. Szczególnie gdy, jak w przypadku przedstawienia Physical ArtHouse, dotyka ciężkich tematów: brutalizacji życia społecznego, nienawiści, zniewolenia, potrzeby transgresji. Z drugiej jednak, tak wysoko podniesiona poprzeczka może u widzów podkręcać ciekawość. Zachęcić do kreatywnego, uważnego odbioru - co jest najlepszym sposobem konfrontacji ze sztuką współczesną. Mnie ten spektakl zostawił z olbrzymią dawką wrażeń, które przez kilka dobrych dni analizowałem w głowie, szukając kolejnych połączeń i znaczeń.
Zaskoczyć mógł też finał „Pamięci Miasta”. Organizatorzy festiwalu zaprosili bowiem do współpracy Zespół Pieśni i Tańca „Śląsk”, który w Filharmonii Częstochowskiej podczas jednego wieczora pokazał swoje dwa różne oblicza. Pierwsza część występu była klasyczna, śpiewana – oparta na współpracy z chórem Orkiestry Symfonicznej w Trondheim. Chwilę później jednak zespół „oswobodził się” z tradycyjnych, ludowych strojów i przedstawił spektakl taneczny „Exodus” - do muzyki Wojciecha Kilara i w choreografii Michaiła Zubkova. Bo „Śląsk” to nie tylko konwencjonalne, zastygłe, folklorystyczne formy – ale również szerokie poszukiwania na polu współczesnych, artystycznych form wyrazu. Chociażby tańca nowoczesnego. Tematycznie „Exodus” - inspirowany historią, gdy w latach 20. XX w. rząd Japonii i Japoński Czerwony Krzyż pomagał ratować polskie sieroty z ogarniętej wojną domową Syberii – był bardzo bliski „Echom” Teatru Migro. Tutaj jednak mieliśmy do czynienia z dużo większym zespołem tancerzy, dużo większy nacisk postawiano na samą choreografię i znów otworzyły się przed widownią zupełnie nowe przestrzenie narracyjne tańca. Siła spektakularnego widowiska, gdzie duża grupa ludzkich ciał tworzy na scenie perfekcyjnie działający jeden organizm.
Oczywiście na częstochowski Festiwal Tańca Współczesnego złożyło się więcej punktów: warsztaty tańca żydowskiego, warsztaty Gaga, warsztaty „Pamięć ciała”, prelekcja o pamięci, tańcu i Zagładzie, panele dyskusyjne (o tańcu w kontekście przedwojennej Częstochowy i współczesnego Izraela), performance Michały Przybyły oraz Marzeny Krzemińskiej. „Pamięć miasta” rozciągnięta była na dwa tygodnie, pomiędzy 7 a 21 czerwca i uświadomiła mi jak bardzo potrzebuję większej ilości tanecznych opowieści w kulturalnej ofercie miasta. Mamy oczywiście na miejscu Teatr Tańca, Szkołę Baletową, kilka młodzieżowych zespołów tanecznych, ale Fundacja Performa, swoją imprezą, wyłamała mi w głowie kilka zupełnie nowych drzwi w tym temacie. Teraz nie pozostaje mi nic innego jak czekać na ciąg dalszy i trzymać kciuki za kolejne edycje festiwalu.
fot. Katarzyna Machniewicz
Cykle CGK - Autorzy
-
Adam Florczyk
Kultura Mówiona
-
Rafał Kwasek
Ucieczka od FOMO
-
Julisz Sętowski
Historyczny Człowiek Roku
-
Sławomir Domański
Częstochowskie powidoki