Gonienie króliczka, łapanie wiatru
„Kieślowski Wajda Morgenstern na nowo w plakatach Andrzeja Pągowskiego” to tytuł najnowszej wystawy prezentowanej przez Miejską Galerię Sztuki. Na nowo można też zachwycić się dziełami mistrzów kina, które na dużym ekranie wyświetla OKF „Iluzja”.
W częstochowskiej Miejskiej Galerii Sztuki trwa właśnie wystawa plakatów Andrzeja Pągowskiego. Wybitnego grafika, autora ponad dwóch tysięcy plakatów wydanych drukiem, a także laureata licznych nagród krajowych i zagranicznych. Tematem prac artysty są filmy trzech wybitnych reżyserów: Krzysztofa Kieślowskiego, Andrzeja Wajdy i Janusza Morgensterna. Autor postanowił na nowo (stąd i tytuł ekspozycji) zilustrować ich dorobek filmowy. W sumie w dwóch salach możemy zobaczyć 125 dzieł. Wystawa potrwa do 3 listopada, a towarzyszy jej cykl projekcji w Kinie Studyjnym OKF „Iluzja” prezentujący wybrane filmy rzeczonych mistrzów.
Ograniczony czas wolny zmusił mnie we wrześniu do wybrania jednego seansu. Dzień po dniu grano też "Trzy kolory. Niebieski" oraz "Polowanie na muchy". Zdecydowałem się na seans „Jowity” Janusza Morgensterna. Dlaczego? Był to dla mnie obraz nieznany, a do tego nie jest obecny w propozycjach serwisów VOD.
Fabuła oparta na powieści Stanisława Dygata „Disneyland” zaadaptowana na potrzeby filmu przez samego Tadeusza Konwickiego, opowiada o perypetiach młodego architekta i sportowca, Marka Arensa. Grający główną rolę Daniel Olbrychski jest uosobieniem człowieka sukcesu i bon vivanta. Przystojny, młody, ma wszystko: prestiżową pracę, sportowe trofea i medale, sławę i powodzenie u kobiet. Niespodziewane spotkanie na balu maskowym tajemniczej Jowity, która znika tak szybko, jak się pojawia, uruchamia w nim procesy demaskujące pustkę jego życia.
Zza gładkiej fasady zblazowania i samozadowolenia przebija się coraz więcej rys. Brak motywacji, umiejętności cieszenia się z tego co ma, organiczne zniechęcenie do życia.
Jowita pozostaje uosobieniem tęsknoty za prawdziwą miłością i sensem istnienia. Nowo poznana atrakcyjna studentka ASP, choć swoją niezależnością i inteligencją zawraca mu w głowie, nie jest w stanie wyrazić myśli o tajemniczej nieznajomej, która ciągle siedzi w jego głowie, choć łączy ich tylko jedna przelotna rozmowa. Arens stoi w rozkroku: buduje nietuzinkowy związek z wyzwoloną Agnieszką, a jednocześnie wciąż poszukuje pięknej zjawy z balu.
Film wyraziście portretuje również barwną śmietankę towarzyską i intelektualną okresu PRL, a dekoracją dla tego widowiska jest Kraków i nowoczesne wtedy osiedle Nowej Huty. Widzimy sportowe zmagania, rauty w najlepszych krakowskich restauracjach i monumentalne gmachy krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Aktorstwo Olbrychskiego, Cybulskiego, Kwiatkowskiej jest najwyższej próby, co często wykorzystuje reżyser, grając bliskimi zbliżeniami, portretując emocje postaci.
W produkcji pojawia się też nasza częstochowska diwa - Kalina Jędrusik, grająca żonę trenera Marka. Jak to u Jędrusik, postać z lekka przerysowana i niestroniąca od scenicznej emfazy, świetnie balansuje pozostałych bohaterów.
To prawdziwa sztuka wycisnąć z prostej, miłosnej historii coś więcej niż tylko ckliwy melodramat. Podjęta tematyka jest nadal aktualna, mimo że od jej powstania upłynęło już sześć dekad. Razem z bohaterem możemy zadawać sobie egzystencjalne pytania na temat sensu życia, jednocześnie nie dostając taniej dydaktyki i prostych odpowiedzi. Film zajmuje się tematami, które obecnie pod lupą ma również nauka. Czym jest szczęście i czy pełen materialny dobrobyt oraz łatwość w zdobywaniu wszelkich uznań może dać nam szczęście? Powoli zdajemy sobie sprawę jako ludzkość, że szczęścia nie definiuje proste matematyczne równanie: więcej = więcej szczęścia. Wartości naszemu życiu nadaje subiektywnie nasz umysł.
Mózg, żeby pływać w zdrowej hormonalnej zupie, potrzebuje celu i optymalnego wysiłku,by do tego celu dotrzeć. Na dłuższą metę rzeczy i przeżycia, które dostajemy zbyt łatwo, bez starań, nie dadzą nam spełnienia, a raczej wtłoczą nas w egzystencjalną pustkę. Nie ma gotowej formuły na doświadczenie pełni życia, jednak każdy szukając takowej, może podeprzeć się, czerpiąc z dorobku kultury i nauki. Potrzebę taką widać we współczesnym zainteresowaniu myślą stoicką, która przeżywa swój renesans. Polecić też mogę książkę „Złoty Środek” Paula Blooma, która w naukowy sposób wyjaśnia połączenia między szczęścia i cierpieniem, satysfakcją i wysiłkiem.
A czy Marek Arens znalazł w końcu sens? Tego nie zdradzę, zachęcam do obejrzenia filmu. Mnie przyniósł on wiele refleksji i możliwość obcowania z naprawdę wybitnym kinem. Więcej wspaniałych klasyków polskiego kina można zobaczyć na kolejnych projekcjach cyklu. Najbliższy pokaz – „białej” odsłony trylogii Kieślowskiego, odbędzie się już 1 października o godz. 18.00. Dzień później obejrzymy „Wesele” Wajdy, a dwa dni później – „Trzeba zabić tę miłość” Morgensterna (wszystkie seanse zaplanowano na tę samą godzinę).
Cykl zamkną pokazy, które znalazły swoje miejsce w repertuarze kina kolejno 28, 29 i 30 października o godz. 18.30. „Trzy kolory” dopełni „czerwona” projekcja, z dzieł laureata Oscara zobaczymy jeszcze „Kronikę wypadków miłosnych”, a z dorobku Morgensterna wybrano „Mniejsze niebo”. Szczegółowy program można znaleźć na okf.czest.pl.
Fot. archiwum OKF, Robert Jodłowski/Miejska Galeria Sztuki
Cykle CGK - Autorzy
-
Kacper Kapsa
Z notatek kryptooptymisty
-
Zuzanna Suliga
Balansująca stabilizacja
-
Sylwia Góra
Herstorie
-
Adam Markowski
Podwójna ekspozycja