Jak się nie nudzić pisząc

Nie interesują go historie o seryjnym mordercy, ani bon moty nad rozkrawanym na stole sekcyjnym ciałem. Właściwie od samego początku chciał pisać kryminały policyjne. Robert Małecki właśnie wydał swoją kolejną powieść „Urwisko”. W Częstochowie spotkał się z czytelnikami, by opowiedzieć, jak tworzy kryminały i co w pisaniu jest dla niego najważniejsze.
Robert Małecki jest politologiem, filozofem i byłym dziennikarzem, ale przede wszystkim bacznym obserwatorem ludzkich relacji i reakcji. Potrafi budować nastrój, tworzyć realistyczną fabułę, pokazując jednocześnie świat, w którym żyjemy. Głównie ten kujawsko-pomorski, bo stamtąd pochodzi i w tamtych miastach rozgrywają się jego powieści.
Jest autorem trylogii z dziennikarzem Markiem Benerem,cyklu z komisarzem Bernardem Grossem (za „Skazę” otrzymał Nagrodę Wielkiego Kalibru oraz nagrodę Kryminalnej Piły, a za „Wadę” Nagrody Czytelników Wielkiego Kalibru) oraz thrillerów. Powieść „Wiatrołomy”, rozpoczynająca nowy cykl o policjantach z Archiwum X - Marii Herman i Olgierdzie Borewiczu była nominowana do nagrody Książka Roku serwisu Lubimyczytac.pl. Wydane właśnie „Urwisko” to druga część tej serii.
Kiedy Artur Conan Doyle uśmiercił Sherlocka Holmesa, doprowadził do zamieszek w Londynie.
Całe szczęście, prawdopodobnie hazardowe długi zmusiły go do
wskrzeszenia postaci. Do wyjścia na ulicę szykują się też być może już
fanki i fani Bernarda Grossa, bo co rusz w mediach społecznościowych pojawiają się pytania o nową powieść z komisarzem.
- Sam coraz bardziej tęsknię za moim komisarzem Bernardem Grossem – mówił podczas spotkania Robert Małecki i zapewnił, że zaplanował cykl w sumie na dziewięć powieści. – Kiedyś w Chełmży powiedziałem, że na dwanaście, ale obawiam się, że musiałem wtedy pomylić tabletki.
Dlaczego jednak Małecki zdecydował się na tak długą przerwę w opowieściach, z tak dobrze przyjętym przez czytelników bohaterem? - Napisałem trzy powieści z tej serii i zacząłem czwartą. I nagle poczułem, że tego nie udźwignę, nie uda mi się utrzymać tej samej jakości, stylu. Poszedłem więc w inne klimaty, żeby odpocząć od Grossa.
Powstały więc inne książki. Zmiana wydawnictwa sprawiła, że autor zaczął zastanawiać się nad nową serią. Powtarzalność nie jest tym,
co najwyraźniej daje mu dobre samopoczucie. Szuka wyzwań i nowych
kreacji. To zapewne pozwala unikać sztampy, rutyny i nudy. I nie tylko o
znudzonych czytelników chodzi, ale także samego pisarza. Bo pisanie,
przynajmniej w przypadku Małeckiego, to rodzaj tej pracy, którą chcesz
wykonywać z pasji samego tworzenia, która rozwija i wciąga.
Pomimo bezapelacyjnego sukcesu serii z komisarzem, chciał więc znaleźć innego bohatera cyklu, niepodobnego do poprzednich. – Moim zdaniem, autor powinien odróżniać jedną serię od drugiej – zaznaczał. – Pomyślałem, że wcześniej zawsze był facet, to może teraz kobieta? A może para? Od razu założyłem sobie, że pomiędzy nimi nie będzie nawet pocałunku.
Tak powołał do życia Marię Herman i Olgierda Borewicza. Zmienił też – w stosunku do swoich poprzednich serii - przywiązanie do jednego miasta, każda z powieści dzieje się w innym - „Wiatrołomy” w Grudziądzu, a wydane w kwietniu „Urwisko” w Toruniu.
Jeśli jednak dwójki bohaterów ma nie przyciągać do siebie żadne uczucie – miłości czy nienawiści, jak to bywa w literaturze, trzeba było znaleźć inny powód skomplikowania relacji, poza wspólną pracą przy rozwiązywaniu zagadek z przeszłości. Herman i Borewicza połączyło uzależnienie, ale kompletnie różne jego etapy. Ona hazardzistka będąca już na dobrej drodze, on – świetnie zapowiadający się seksoholik, który swoje dno ma jeszcze prawdopodobnie przed sobą i którego upadek ona obserwuje. To nie jest tylko historia kryminalna, to opowieść o dwojgu uzależnionych, o ich relacjach. Samo uzależnienie nie jest dalekie od realiów policyjnych, ta praca to przecież obciążenie każdego dnia.
Robert Małecki przyznaje, że w gruncie rzeczy od samego początku chciał pisać kryminały policyjne. To praca policji, śledczych, prokuratora, była tym o czym zawsze chciał najbardziej opowiadać. – Bon moty nad rozkrojonym ciałem podczas sekcji nigdy mnie nie interesowały – zdradził. – Podobnie jak historie z seryjnym zabójcą.
Przed laty zafascynowały go książki Harlana Cobena,
amerykańskiego pisarza i autora powieści kryminalnych, którego do dziś
uznaje za jednego z najlepszych mistrzów gatunku. Chciał trochę pisać
jak Coben,
jednak zawsze miał na uwadze, że w tego rodzaju kreacji najważniejsze
jest to, by się wyróżniać, by zostawiać swoje linie papilarne. Małecki
uważa, że udaje się to świetnie Mariuszowi Czubajowi, którego styl można
rozpoznać po pierwszych zdaniach, akapitach tak jak gitarę Jana Borysewicza po kilku dźwiękach.
Czytając powieści Roberta Małeckiego, zwłaszcza te ostatnie, ale i słuchając samego pisarza, widać, że pisanie z jednej strony jest dla niego literackim wyzwaniem, z drugiej fascynującym procesem, do którego się przygotowuje. Rozmowy z ekspertami z policji, prokuratury, wizyty w zakładzie medycyny sądowej, to tylko część tej pracy. Wszelkie kryminalne zdarzenia, choć w szczegółach wymyślone, są prawdopodobne.
Jak sam przyznał na początku, trochę wzorem między innymi Marka Krajewskiego przed rozpoczęciem powieści pisał scenopis. To najczęściej 50-60 scen, tworzących zapis całej książki. - Dwie powieści tak napisałem i poczułem, że przestałem być twórcą, a zacząłem się… nudzić. Myślałem, że powinienem wszystko mieć w tabelce, w exelu.
Wówczas trafił na Arnaldura Indriðasona, islandzkiego mistrz kryminału, który powiedział, że trzeba mieć początek i finał powieści, a rolą twórcy jest właśnie tę przestrzeń pomiędzy wypełnić.
- Takie podejście to rodzaj pewnego zaufania – wyjaśnia Robert Małecki. - Nie chcę powrotu do scenopisu. Nie czuję się wtedy autorem ani dla siebie, ani dla państwa.
Iść drogą w nieznane to to, co wydaje się największą wartością w samym pisaniu, a autor „Skazy i „Wady” na tym akurat całkiem dobrze się zna, bo jest także nauczycielem kreatywnego pisania. Na koniec specjalnie od niego porada dla tych, którzy myślą o tworzeniu własnych fikcji literackich: Nie trzeba iść na żadne kursy, wystarczy posłuchać, co Coben opowiada o swoim pisaniu...
Bardzo dobre spotkanie w Ośrodku Promocji Kultury „Gaude Mater”, 13 maja, poprowadził Robert Jasiak.
Fot. Łukasz Kolewiński
Galeria zdjęć
Cykle CGK - Autorzy
-
Rafał Cuprjak
Częstonsy
-
Sylwia Góra
Kulturalny ferment
-
Adam Florczyk
Częstolovechowa
-
Sylwia Góra
Herstorie