SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

Spotkanie Żulczyk

Wampir cudzych historii, z ADHD, z którym trudno się śpi

18 października 2022
Sylwia Bielecka
Udostępnij

Nawet ktoś, kogo mało interesuje polska literatura, zapewne natknął się gdzieś na Jakuba Żulczyka. Jeśli nie przeczytał jego prozy, to obejrzał film, którego scenariusz Żulczyk współtworzył; trafił na jego publicystykę; na nierzadko prowokujący profil na fb; na popularny podcast albo chociaż usłyszał o nim jakiś czas temu jako o „Jakubie Ż”.

middle-DSC_6820.jpg

W piątek, 7 października spotkał się z czytelnikami w Ośrodku Promocji Kultury „Gaude Mater”. Rozmawiał z nim – nie po raz pierwszy zresztą – Robert Jasiak, miłośnik książek wszelakich (to ten facet, który wciąż namawia do wspierania kultury , a służbowo pełni funkcję dyrektora OPK).

Jakub Żulczyk wciąż jest uznawany za jednego z najbardziej obiecujących twórców młodego pokolenia, co brzmi niezwykle optymistycznie, zwłaszcza dla tych urodzonych jeszcze przed 1990 r., bo w przyszłym roku pisarz skończy 40 lat. Dla literatury nie jest to jednak najlepsza wiadomość. Dla świata, autora „Ślepnąc od świateł” odkrył Paweł Dunin-Wąsowicz, krytyk literacki, wydawca, a przede wszystkim redaktor czasopisma kulturalnego „Lampa”. Dunin-Wąsowicz ma na swoim koncie sporo takich odkryć, to m.in. Dorota Masłowska, Wit Szostak, Olga Drenda, Maciej Sieńczyk. I, jak twierdzi Żulczyk, razem tworzyli chyba ostatnie coś, co można było nazwać pokoleniem, to był ekosystem, środowisko „Lampy” (choć zastrzega, że nie chodzili po piwnicach jak Skamandryci). O kolejnym, młodszym pokoleniu nie słychać. Może to tylko kwestia nomenklatury?

middle-DSC_6863.jpgJakub Żulczyk przyznał się do kilku rzeczy...

Nie, nie, nie było żadnych zwierzeń intymnych, bo fakt, że jest niepijącym alkoholikiem to powszechna wiedza. I o tym też trochę było. Faktycznie, namnożyło się w ostatnim czasie artystów i celebrytów, którzy dzielą się z ludzkością swoim niepiciem. Niepijący alkoholik to teraz chwytliwy temat. Taka moda. I choć pod trendy podpinają się różni, to być może nie ma w tym rzeczywiście niczego złego. Jeśli nawet – jak mówi Żulczyk – dwa tysiące influencerek, co całowały kryształ, zacznie udawać niepijące alkoholiczki. Przy okazji czekamy na serial na podstawie książki „Informacja zwrotna” – jej głównym bohaterem jest właśnie alkoholik, który zabija (a może nie zabija…). Data premiery jeszcze nieznana, ale powieść warta lektury.

Do czego przyznał się Jakub Żulczyk? Do tego, że potrzebuje cudzych historii, że się nimi karmi, a potem robi z nich swoje rzeczy i że jest w tym strasznie wampiryczny. – Myślę, że wszyscy pisarze tacy są. Pisanie nie jest najbardziej szlachetną czynnością ani – umówmy się – najpotrzebniejszą.

middle-DSC_6942.jpg

Sam był bardzo bliski tego, by w życiu robić inne rzeczy. Dopiero szósta napisana książka sprawiła, iż uznał, że może się z tego utrzymać.

Prawdopodobnie jednak nie doczekamy się nigdy jego serii powieści. Męczył się już przy „Świątyni”, która była drugą częścią „Zmorojewa”. Nie pójdzie także ani w ślady Remigiusza Mroza (którego prywatnie bardzo lubi), ani nawet Marka Krajewskiego. – Szanuję ludzi, którzy są w stanie napisać ileś książek, powiązanych w serie, z jednym bohaterem – mówił. – Ja bym nie mógł, mnie by to znudziło. Mam ADHD, jestem człowiekiem, z którym trudno się śpi, bo muszę się przewrócić co 5 minut.

O tym, jak zmienny potrafi być, świadczy też historia powstania „Czarnego słońca”, uznawanego za prozę obrazoburczą i brutalną. Sukces, odniesiony przed kilkoma laty przez autora, pozwolił mu na napisanie powieści, w której, jak sam twierdzi, kompletnie się nie hamował. – Jest tam przemoc przegięta, odrealniona – zaznaczał. – Ta książka to gest anarchistyczny, wykonany z premedytacją.

middle-DSC_7068.jpg

Pomysł na „Czarne słońce” był pierwotnie inny. Główny bohater miał być neofaszystą, ale w realistycznych latach 90. XX w., w Mławie, gdzie miał miejsce tzw. pogrom cygański. Nikt tam wówczas nie zginął, ale zamieszki były. Potem ten nazi-skinhead miał się zakochać w romskiej dziewczynie, ale Żulczyk zaczął pisać i zmienił zamysł. Poszedł w stronę odrealnionej, ewangelicznej książki, która wkurzyła „docenianych krytyków”, ale za to wzbudziła mnóstwo emocji wśród czytelników.

Jak został fanem Herytiery Pizgacz

Jakub Żulczyk to wciąż jeden z najpopularniejszych polskich pisarzy, widać to choćby na targach książki. – Największa kolejka na targach w Poznaniu była jednak absolutnie nie do mnie, a do autorki, która pisze pod pseudonimem Herytiera Pizgacz. To były głównie dzieci, 12-18 lat. Podpisywała chyba z 7 godzin. Okazuje się, że ona zaczęła publikować na platformie Wattpad, a potem napisała trylogię Hell i sprzedała – uwaga – 1,5 miliona egzemplarzy! Dzięki niej dzieciaki na chwilę odłożyły te superdiaboliczne wymyślone maszyny, które przykuwają uwagę (Żulczyk wskazał na swojego smarta) i zastąpiły je archaiczną metodą przykuwania uwagi – książką. Jestem wielkim fanem Pizgacz, pomimo tego, że nie przeczytałem nawet pół strony jej powieści – opowiadał.

middle-DSC_7073.jpg

Kolejna książka Żulczyka w przyszłym roku. Powiedział, że w najgorszym razie jesienią. Niebawem, niejako na 40. urodziny, zobaczymy również efekty jego telewizyjnej pracy, m.in. serial „Warszawianka” z Borysem Szycem. Będzie też serialowa ekranizacja powieści „Informacja zwrotna” z Arkadiuszem Jakubikiem w roli głównej i jeszcze coś, o czym „nie może mówić”. Poczekam, aż będzie mógł. Do następnego spotkania.

Fot. Łukasz Kolewiński

Cykle CGK - Autorzy