W pracowni fotograficznej Pawła Romana
Wizyta w pracowni Pawła Romana to podróż w czasie do fundamentów fotografii. I nie chodzi tylko o to, że metoda, jaką Paweł Roman się posługuje, ma ponad sto lat (fotografie na szkle w technice mokrego kolodionu), bo wyobrażam sobie, że we współczesnym świecie można by nawet zrobić z niej mechaniczny show biznes, oparty na sentymencie do wszystkiego, co retro. Paweł Roman zamiast tego robi magię. Przywraca zdjęciom aurę unikalnych dzieł sztuki, a sam proces fotografowania zmienia w misternie utkany rytuał, gdzie każdy ruch i gest mają znaczenie. Wszystko kręci się wokół czasu, światła oraz chemii. Aż człowiek ma odruch, by mówić szeptem i poruszać się na paluszkach, żeby tylko nie zaburzyć proporcji, nie zmącić atmosfery.
Zdążyliśmy się już przyzwyczaić, że dziś fotograf to ktoś, kto strzela z migawki jak z karabinu maszynowego, a potem godzinami siedzi przed komputerem, by dokonać selekcji z nadmiaru i podkręcić w programach graficznych kadry. Paweł Roman wraca do sztuki robienia zdjęć jako działania performatywnego. Precyzyjne ustawianie świateł, kompozycja przestrzeni, rozmowa z bohaterem zdjęcia, przygotowywanie chemicznych odczynników i w końcu pierwsza próba, druga oraz kolejne do uzyskania odpowiedniego efektu. Przy pracy wygląda trochę jak alchemik, który ma pewność, że w końcu uda mu się wytworzyć złoto. I z jednej strony wszystko jest tu dokładnie rozpisane i rozplanowane, a z drugiej - niebagatelną rolę gra przypadek. Bo zawsze zdarzy się jakaś rysa na szkle albo wiekowa lampa da nagle niespodziewany efekt.
Przez to wszystko, gdyby Paweł Roman powiedział mi, że jego zdjęcia autentycznie kradną ludziom dusze, zdecydowanie byłbym w stanie to uwierzyć.
(tekst Adam Florczyk)
Galeria zdjęć
Cykle CGK - Autorzy
-
Adam Florczyk
Kultura Mówiona
-
Kacper Kapsa
Z notatek kryptooptymisty
-
Piotr Karoński
Krążę wokół waszych dźwięków…
-
Daniel Zalejski
Edukacja przyDomowa